Rozdział 3 – Emocje to słabość (czyli ciąg
dalszy rozdziału 2)
- Agnes – odparłam.
Chłopak wyprostował się cały czas patrząc na mnie z dziwnym,
lekko podejrzanym uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na ojca. Zwykle
chodził naburmuszony, a teraz śmiał się jakby ktoś mu podał gaz
rozweselający. - Choć, ulotnimy się bo mam ich już dość.
Pociągnęłam chłopaka za
sobą, zostawiając naszych rodziców, a niech się sobą nacieszą.
Szliśmy przez część bazy
przeznaczoną dla botów. Ich pokoje, jakaś sala treningowa,
laboratorium i strata tata... Nagle z pokoju wyłonił się Strom.
Robot spojrzał na nas z dość dziwnym uśmiechem.
- Agnes, gdzie ty się
wybierasz? - zapytał. Serio, jakby nie wiedział.
- Oj, ty już dobrze wiesz
gdzie – zrobiłam głupią minę. Uwielbiam go denerwować, jest
taki rozwalający kiedy się wkurza
- Nie rób takiej miny –
zagroził. Patrząc na niego chciało mi się śmiać, ale
powstrzymałam się. Alex stał z lekko otwartymi ustami. - Twój
chłopak? Uuu... Agnes ma chłopaka!!!
- No chyba ci się mózg
przegrzał!!! - krzyknęliśmy jednocześnie
- Ja tam swoje wiem! Mnie
nie oszukacie – Storm znów się wyszczerzył. Alex poczerwieniał
na twarzy i wbił wzrok w czubki swoich czarnych trampek. Miałam
ochotę mu przygadać, ale Blade wystawiła głowę z pokoju
- Co tu się do cholery
dzieje?! - spytała karcąc brata swoim zabójczym spojrzeniem.
- Ni-Nic – jąkał się!
Ha ha! Storm się jąka!!! Ależ to miłe uczucie...
- Agnes? - he he, a teraz go
trochę wkopiemy. (Mała sadystka z tej dziewczyny – dop. aut.)
- On się zaczyna i próbuje
mnie wyprowadzić z równowagi! - naskarżyłam i jak małe dziecko
wskazałam na niego palcem.
- Zdrajczyni! - krzyknął.
Alex wybuchnął śmiechem tarzając się po podłodze. Ależ ja
byłam z siebie dumna ^^.
- Storm zaraz wyjdę z
siebie i stanę obok!!! - warknęła Blade strzelając mu z liścia.
Teraz nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać jak opętana. Jezu co
się ze mną dzieję?! Śmieję się po raz pierwszy od czterech lat.
Zwykle ukrywałam swoje emocje. Czyniło mnie to lepszą w walce.
Byłam jak ninja, cicha i z kamiennym wyrazem twarzy. Jak ten chłopak
mógł mnie tak zmienić? Jeszcze brakuje żebym się rozpłakała!
Nie ma o tym mowy! Nie płakałam od zaginięcia matki i tak ma
zostać! Z zamyślenia wyrwał mnie Alex
- To co chciałaś mi
pokazać? - spytał. Rozejrzałam się wokół. Botów nie było. Bez
słowa wyjaśnienia podbiegłam do małych drzwi na końcu korytarza
ciągnąc za sobą mego towarzysza. Wspięłam się na skalną półkę
z uśmiechem patrząc jak Alex próbuje się obok mnie usadowić.
Podciągnęłam go do góry. Los chciał, że pociągnęłam go tak
mocno, że chłopak stracił równowagę i runął na mnie jak długi.
Patrzyliśmy na siebie bez słowa. Jednak po chwili mój zdrowy
rozsądek wrócił.
- Mógłbyś ze mnie zejść?
- spytałam czerwieniąc się.
- A no tak, przepraszam –
wstał podając mi rękę. - Ładnie tu...
- Kiedy byłam mała często
tu przychodziłam, to było ulubione miejsce mojego taty kiedy był w
naszym wieku. - odparłam. Alex nic nie odpowiedział. Patrzył tylko
gdzieś ponad horyzont. Był nieobecny. Spojrzałam w dal. Było
widać zarysy ruin budynków miasta które już dawno zakończyło
swoją świetność. Czasem ciężko było uwierzyć, w to co ta
wojna zrobiła ze światem. Ulice miast, które kiedyś tętniły
życiem i kolorami, dziś były szare i pozbawione uczuć, zupełnie
jak ja.
- O czym myślisz? - spytał
niepewnie wciąż nie odrywając wzroku od ruin miasta.
- O tym jak by wyglądało
nasze życie gdyby nie było tej pieprzonej wojny – powiedziałam i
spojrzałam na jego rozpromienioną słońcem twarz. - A ty?
- O tym co powiedziała mi
Blade... - spojrzałam na niego zdziwiona. Blade plecie różne
rzeczy więc trochę się wystraszyłam – Spytała co ja takiego w
sobie mam, że tak na ciebie działam. O co jej chodziło?
- Może o to, że dzisiaj
śmiałam się pierwszy raz od czterech lat – powiedziałam cicho i
wbiłam spojrzenie w moje obwiązane bandażami nogi.
- Nie rozumiem
- Ah... Szkoda gadać, to
straaaaasznie długa historia – westchnęłam wbijając paznokcie w
piasek.
- Mamy czas, a ja bardzo
lubię słuchać – Alex posłał mi delikatny i szczery uśmiech.
- Więc, kiedy miałam pięć
lat Cony porwały moją matkę. Tata totalnie się załamał. Zmienił
się i to bardzo. Jego jedynym celem stało się uratowanie mamy,
czego nie osiągnął po dziś dzień. Obiecałam sobie, że mu
pomogę. Zaczęłam trenować, dążyłam i cały czas dążę do
perfekcji. Wyparłam się jakichkolwiek emocji. Po wielu latach
morderczego treningu stałam się bezlitosnym, cichym zabójcą.
Można powiedzieć, że jestem pewnego rodzaju ninja. Tata mianował
mnie na dowódcę i agenta wywiadu, a także szpiega. Potem
całkowicie pozbyłam się jakichkolwiek uczuć. Nawet, w stosunku do
ojca i przyjaciół. Ale ta zmiana wyszła mi na dobre. Emocje to
słabość, a jeśli chcę ocalić planetę, nie mogę być słaba.
He, he, wróciłam!!! Jestem taka szczęśliwa! Wątpiłam w moją wenę, ale ona powróciła!
Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta... Miłych wakacji!