sobota, 23 maja 2015

Rozdział 2 – Goście


Wstałam koło 6.00. Tata siedział przy biurku pogrążony w głębokim śnie. Dziwne, zwykle wstaje o 4.30. Korzystając z okazji, że tata śpi, postanowiłam wybrać się na mały spacer.
Bez celu krążyłam po dachach budynków jakieś 2 godziny. Nagle przede mną wylądował helikopter. Wyciągnęłam pistolet. Nie miałam pojęcia kto siedzi za sterami.
- Ei, spokojne to tylko ja! - z kabiny wysiadł Bill, najlepszy kolega taty.
- Nie starasz mnie!
- Wsiadaj – rozkazał otwierając mi drzwi z drugiej strony.
- Serio helikopter? - zapytałam zapinając pasy
- Wiesz jaki jest Jack, chciał mieć pewność że nic ci się nie stanie – Bill uśmiechnął się. Tata czasem strasznie przesadza.
- Rozumiem go, ale helikopter to już lekka przesada. Coś się stało, że aż tak bardzo mu zależało bym trafiła do domu w jednym kawałku? - zapytałam z poirytowaniem
- Tego przekonasz się na miejscu.

Po kilku minutach byliśmy w bazie. Tata czekał na nas na lądowisku.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że wychodzisz? - spytała dość spokojnym głosem, coś ma podejrzanie dobry humor.
- Spałeś, wyglądałeś tak uroczo, że nie chciałam cię budzić – powiedziałam wyskakując z helikoptera. - Serio akurat helikopter?
- To dla bezpieczeństwa – uśmiechnął się kiedy jechaliśmy windą
- Mam 16 lat! Umiem o siebie zadbać!
- Wiem, ale i tak się martwię. Nie chciałbym cię dopisywać do listy osób które odeszły i raczej nie wrócą...
- Jesteś STRAAAAASZNIE nadopiekuńczy!
- To po twojej babci
- Dziwne, ostatnio stwierdziłeś, że partnerstwo ci się udziela – mówię serio! Ostatnio suszył mi głowę opowieściami „Cóż to by było, jakby boty nie wróciły na Cybertron”.
- Uuu, gdyby udzieliło mi się do końca, nie dałbym ci żyć!
- Przeginasz trochę, chyba nie było aż tak potwornie? Zwykle kiedy o tym mówisz jesteś strasznie zadowolony...
- No nie wiem czy wychodzenie gdziekolwiek bez opieki Arcee byłoby dla ciebie fajne – tata znów się uśmiechnął, coś mi tu nie gra. Może się czegoś napił?
- Ale jednak za nimi tęsknisz – tata przytaknął – Pewnie dogadywały się z babcią
- Chciałabyś, nie wytrzymałyby razem w jednym pomieszczeniu nawet 5 minut!
- Zmieniam temat, po jakiego grzyba mnie tu ściągnąłeś? - spytałam
- Pamiętasz Miko?
- Mmm.. tak, a czemu pytasz?
- Cóż, mam zamiar odnowić naszą drużynę. Jak na razie udało mi się ściągnąć tylko Miko i jej syna.
- Ciekawie się zapowiada, szkoda tylko, że nie będę miała okazji poznać twojej ukochanej partnerki – zakpiłam kiedy dotarliśmy do holu.
W głównej części bazy czekała Miko z jakimś chłopakiem, to pewnie był ten jej syn. Cóż, spodziewałam się raczej małego chłopaczka, a nie dość przystojnego nastolatka. Hmm, nawet nie wiedziałam, że Miko ma syna.
- Agnes, ale ty wyrosłaś! - Miko przytuliła mnie z całej siły. - Ostatni raz kiedy cię widziałam byłaś jeszcze małą dziewczynką paradującą w sukience, a teraz no proszę! Jesteś potwornie podobna do matki, wiesz?
- Za to twój syn wcale nie jest do ciebie podobny – odparł tata
- Jak nie? Wykapana mama – Miko zmierzwiła chłopakowi włosy.
- Jasne, wmawiaj sobie! To jest kropka w kropkę Rick! - Jack i Miko kłócili się przez kilka minut. Jednak chłopak zaczął się do mnie uśmiechać
- Jestem Alex – powiedział całując moją rękę – Miło mi cię wreszcie poznać...

Ciąg Dalszy Nastąpi...

 ***
Yeah! Udało się, mam rozdział nie jestem beznadziejna!!! Chyba :/ 
PRZEPRASZAM, za tak cholernie długą nieobecność, zgubiłam ten chujowy zeszyt (jak ktoś czyta mojego aska to wie o co chodzi) 
Ale zeszyt się znalazł więc jest rozdział! :) 
Proszę o komy, bo ostatnio coś mało komentujecie (chodzi mi o "Marzenia się spełniają") :(
Żeby nie było że wymuszam! Komentując pobudzacie mnie do działania, wy moje kochane Autobociki :* 
Dobra, to na tyle. Miłego wieczorku :***
 Ps. Teraz komy mogą pisać też osoby które nie mają konta a czytają moje wypociny :P 

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 1 - Zdobycz

Szłam w kierunku domu w którym kiedyś mieszkałam jeszcze zanim wybuchła wojna z Conami. Przemieszczałam się dachami opuszczonych kamienic. Doszłam do starej spalonej kamieniczki i wskoczyłam przez okno prosto do mojego dawnego pokoju. 
Był stary i strasznie zniszczony. Całe mieszkanie pokryte było sadzą. Rozejrzałam się trochę z nadzieją, że znajdę coś co ocalało z pożaru. Weszłam do sypialni rodziców. Przejrzałam każdy kąt nie odzywając się ani słowem. Wreszcie znalazłam starą szafkę taty, a w niej duże drewniane pudełko. Szybko włożyłam je do torby. 
Nagle usłyszałam kroki. Chciałam wymknąć się przez okno, ale niestety wpadłam na te cholerne zamaskowane Cony! 
Pewnie zastanawiacie się o co chodzi...
A więc tak, 11 lat temu naszą planetę napadły Cony pod dowodzeniem Shockwave'a. Ich szpiedzy pod postacią ludzi pustoszą ulice Nevady. Mój ojciec - Jack Darby, założył ruch oporu walczący z Deceptami (w sumie to teraz bardziej wielki oddział wojska). Mieszkamy w pierwszej bazie Autobotów, którą wyremontowaliśmy i przerobiliśmy na bazę wojskową. Obecnie mam 16 lat. Od 4 lat jestem szpiegiem i agętką wywiadu. Wcale nie jest łatwo być córką dowódcy, ale dla mnie to bułka z masłem. Bułką z masłem jest także ucieczka przed decepticońskimi pachołkami! No właśnie, co do ucieczki muszę się teraz wyrwać tym idiotom!
- Stać! - zawołał jeden z nich
- Zatrzymam się jak mnie złapiecie! - zawołałam wyskakując przez otwarte drzwi - Blade! Podjedź pod starą szkołę w centrum i czekaj na mnie!
Zapomniałam dodać, że Autoboty nie zjawiły się z pomocą. Zamiast tego na ziemię przysłali nam do pomocy swoich zwiadowców. Dwa młode, trochę niedoświadczone boty, rodzeństwo - Blade i Storm'a.
Ja nie mam nic do tego, że nikt z "Wielkiego oddziału Prima" nie przybył nam z pomocą. Oni mają swoje zajęcia na Cybertronie. Ale wracając do rzeczywistości:

Biegłam w stronę umówionego miejsca. Nagle jeden z Conów zepchnął mnie w ślepy zaułek i razem ze swoim koleżką zablokowali mi wyjście.
- Poddaj się! - rozkazali celując do mnie z pukawek, a ja posłusznie uniosłam ręce. - Podejdź tu!
Zrobiłam kilka kroków, później jednym szybkim ruchem wyciągnęłam katanę i skróciłam jednego szpiega o głowę, a drugiego przyparłam do ściany.
- Dawaj komunikator! - warknęłam
- Bo?
- Bo skończysz jak twój koleżka - i tak go zabiję ale trza to coś jakoś przekonać. Gdy tylko Con oddał to małe użądzenie został brutalnie zamordowany przez mój miecz :)
Mając pewność że nikt mnie nie śledzi poszłam na umówione miejsce gdzie czakała Blade w postaci motocykla.
- Do cholery Agnes! Twój ojciec mnie zabije!!!
- Było warto...
- Co odwinęłaś?!
- mam komunikator!
- Brawo ale teraz jedziemy do bazy!

Kiedy już dotarłyśmy do bazy, tata czekał na nas przy wjeździe. Był nieźle wkurzony!
- Gdzie byłyście?!
- Na wycieczce krajoznawczej do centrum miasta - powiedziałam
- Blade, miałyście tu być godzinę temu! - Zaczyna się!
- Jack ja...
- Tato, to moja wina, ja poprosiłam Blade żeby na mnie czekała i to ja biorę na siebie całą karę!
- Nie mam zamiaru was karać. Blade brat na ciebie czeka. - powiedział i zostaliśmy sami.
- Mam komunikator! - pochwaliłam się
- Brawo mała! A teraz idź się umyć - powiedział ścierając sadzę z mojej twarzy...

********************************
Hello, tu Zuza znalazłam trochę czasu i piszę podczas przerwy w wycieczce.
Mam nadzieję że rozdział się podoba :)
Pozdrowienia z Karpacza ode mnie i moich przyjaciółek: Zuzy, Magdy i Martyny ❤❤