Rozdział 2 – Goście
Wstałam koło 6.00. Tata
siedział przy biurku pogrążony w głębokim śnie. Dziwne, zwykle
wstaje o 4.30. Korzystając z okazji, że tata śpi, postanowiłam
wybrać się na mały spacer.
Bez celu krążyłam po
dachach budynków jakieś 2 godziny. Nagle przede mną wylądował
helikopter. Wyciągnęłam pistolet. Nie miałam pojęcia kto siedzi
za sterami.
- Ei, spokojne to tylko ja!
- z kabiny wysiadł Bill, najlepszy kolega taty.
- Nie starasz mnie!
- Wsiadaj – rozkazał
otwierając mi drzwi z drugiej strony.
- Serio helikopter? -
zapytałam zapinając pasy
- Wiesz jaki jest Jack,
chciał mieć pewność że nic ci się nie stanie – Bill
uśmiechnął się. Tata czasem strasznie przesadza.
- Rozumiem go, ale
helikopter to już lekka przesada. Coś się stało, że aż tak
bardzo mu zależało bym trafiła do domu w jednym kawałku? -
zapytałam z poirytowaniem
- Tego przekonasz się na
miejscu.
Po kilku minutach byliśmy w
bazie. Tata czekał na nas na lądowisku.
- Dlaczego mi nie
powiedziałaś, że wychodzisz? - spytała dość spokojnym głosem,
coś ma podejrzanie dobry humor.
- Spałeś, wyglądałeś
tak uroczo, że nie chciałam cię budzić – powiedziałam
wyskakując z helikoptera. - Serio akurat helikopter?
- To dla bezpieczeństwa –
uśmiechnął się kiedy jechaliśmy windą
- Mam 16 lat! Umiem o siebie
zadbać!
- Wiem, ale i tak się
martwię. Nie chciałbym cię dopisywać do listy osób które
odeszły i raczej nie wrócą...
- Jesteś STRAAAAASZNIE
nadopiekuńczy!
- To po twojej babci
- Dziwne, ostatnio
stwierdziłeś, że partnerstwo ci się udziela – mówię serio!
Ostatnio suszył mi głowę opowieściami „Cóż to by było, jakby
boty nie wróciły na Cybertron”.
- Uuu, gdyby udzieliło mi
się do końca, nie dałbym ci żyć!
- Przeginasz trochę, chyba
nie było aż tak potwornie? Zwykle kiedy o tym mówisz jesteś
strasznie zadowolony...
- No nie wiem czy
wychodzenie gdziekolwiek bez opieki Arcee byłoby dla ciebie fajne –
tata znów się uśmiechnął, coś mi tu nie gra. Może się czegoś
napił?
- Ale jednak za nimi
tęsknisz – tata przytaknął – Pewnie dogadywały się z babcią
- Chciałabyś, nie
wytrzymałyby razem w jednym pomieszczeniu nawet 5 minut!
- Zmieniam temat, po jakiego
grzyba mnie tu ściągnąłeś? - spytałam
- Pamiętasz Miko?
- Mmm.. tak, a czemu pytasz?
- Cóż, mam zamiar odnowić
naszą drużynę. Jak na razie udało mi się ściągnąć tylko Miko
i jej syna.
- Ciekawie się zapowiada,
szkoda tylko, że nie będę miała okazji poznać twojej ukochanej
partnerki – zakpiłam kiedy dotarliśmy do holu.
W głównej części bazy
czekała Miko z jakimś chłopakiem, to pewnie był ten jej syn. Cóż,
spodziewałam się raczej małego chłopaczka, a nie dość
przystojnego nastolatka. Hmm, nawet nie wiedziałam, że Miko ma
syna.
- Agnes, ale ty wyrosłaś!
- Miko przytuliła mnie z całej siły. - Ostatni raz kiedy cię
widziałam byłaś jeszcze małą dziewczynką paradującą w
sukience, a teraz no proszę! Jesteś potwornie podobna do matki,
wiesz?
- Za to twój syn wcale nie
jest do ciebie podobny – odparł tata
- Jak nie? Wykapana mama –
Miko zmierzwiła chłopakowi włosy.
- Jasne, wmawiaj sobie! To
jest kropka w kropkę Rick! - Jack i Miko kłócili się przez kilka
minut. Jednak chłopak zaczął się do mnie uśmiechać
- Jestem Alex – powiedział
całując moją rękę – Miło mi cię wreszcie poznać...
Ciąg Dalszy Nastąpi...
***
Yeah! Udało się, mam rozdział nie jestem beznadziejna!!! Chyba :/
PRZEPRASZAM, za tak cholernie długą nieobecność, zgubiłam ten chujowy zeszyt (jak ktoś czyta mojego aska to wie o co chodzi)
Ale zeszyt się znalazł więc jest rozdział! :)
Proszę o komy, bo ostatnio coś mało komentujecie (chodzi mi o "Marzenia się spełniają") :(
Żeby nie było że wymuszam! Komentując pobudzacie mnie do działania, wy moje kochane Autobociki :*
Dobra, to na tyle. Miłego wieczorku :***
Ps. Teraz komy mogą pisać też osoby które nie mają konta a czytają moje wypociny :P