sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 4 - Zakazany owoc

Rozdział 4 – Zakazany owoc

CZEŚĆ I CZOŁEM. Z TEJ STRONY KORA, KUZYNKA ZUZY. POPROSZONO MNIE BYM TO JA NAPISAŁA I OPUBLIKOWAŁA TĄ NOTKĘ IŻGDYŻPONIEWAŻ AUTORKA JEST NA WYJEŹDZIE... TAK WIĘC MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA (STARAŁAM SIĘ TRZYMAĆ POMYSŁU SISI). ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA. 

Żadne z nas nie odzywało się już ani słowem. Cisza, cudowna cisza...
- Agnes! Gdzie jesteście?! - dobiegł krzyk z wnętrza bazy. Ta, moja cudowna cisza, właśnie została bestialsko zakłócona.
- Młoda, tata cię szuka – usłyszałam głos Blade. Odwróciłam się z cierpkim uśmiechem na twarzy. Wstałam i weszłam do bazy wcale nie patrząc na przyjaciółkę.
- Co się jej stało? - usłyszałam przelotnie. Nie zwracałam na to uwagi. Wpatrzona w podłogę szłam przed siebie. Nagle na coś wpadłam przez co runęłam jak długa na ziemię. Podniosłam wzrok. Nade mną stał tata. Uśmiechał się wyciągając dłoń w moją stronę. Skorzystałam z pomocy.
- Po co mnie wezwałeś? - spytałam.
- Chciałem cię przedstawić Rafowi i jego rodzinie – powiedział. Bez słowa weszliśmy do holu. Na środku stała para z dwójką dzieci. Mężczyzna był średniego wzrostu, miał brązowe włosy i oczy, a na nosie czerwone okulary. Obok stała kobieta o blond włosach i szarych oczach. Para stała za zielonooką brunetką w moim wieku i niebieskookim blondynem.
- Kochani, to moja córka, Agnes – powiedział tata prowadząc mnie za ramiona w ich stronę – Agnes, to jest Rafael Esquivel, mój stary przyjaciel i najlepszy haker na świecie, jego żona Katy, córka Clara i najmłodszy syn Larry.
- Jack, to jest twoja córka? Przecież to wykapana Samanta! - Raf zaczął się śmiać
- Matko następny zaczyna! - tata wywrócił oczami. - Tak mam 100% pewności, że to moja córka, a to, że jest podobna do matki to już nie moja wina...
Wszyscy zaczęli się śmiać, nawet Miko i Alex którzy chwilę temu tu przyszli.
- Tato, kto miał najlepszy kontakt z botami? - spytał Larry ciągnąc ojca za rękaw koszuli. Oczy wszystkich skierowały się na mojego ojca.
- Ja? Chyba was pogrzało! - zawołał po czym skinieniem ręki zaprosił wszystkich do prowizorycznego salonu umieszczonego na „piętrze” i postawił na ławie szklanki z wodą.
- A nie?
- Nie! - prawie krzyknął Jack
- To ciekawe kto niby? - spytał Alex zwijając się ze śmiechu na białej kanapie.
- Raf - tata wskazał na okularnika. Ten z kolei opluł się wodą.
- Miko! - krzyknął Raf wskazując palcem na siedzącą obok czarnowłosą kobietę.
- Ja? To wam na wszystko pozwalali!!
- Na wszystko? Jakbym chociaż spróbował nie wykonać któregoś z poleceń Arcee, to osobiście b mnie ukatrupiła – tata zerwał się z kanapy rozlewając przy tym swoje picie.
- Przesadzasz... Nie dałaby rady cię ukatrupić – Miko zaśmiała się upijając wodę ze swojej szklanki.
- Tak? A to niby czemu? - tata zrezygnowany usiadł z powrotem. Przysłuchiwałam się tej kłótni z ciekawością. Tata często mówił o botach, kilka razy nawet gadał coś przez sen, jednak bardzo szybko kończył te rozmowy tak jakby chciał o nich zapomnieć. Czasem gdy o nich pytałam zmieniał temat. Dlaczego to robił? Nie mam pojęcia...
- Ona cię kochała Jack, zresztą ty ją także – Miko nagle spoważniała. Zatrzymałam rękę trzymającą kubek w połowie drogi do ust. Skamieniałam. Tata spuścił głowę. Miko kontynuowała – To była ta noc kiedy twoją matkę oddano w ręce Airachnid, prawda?
- Skąd wiesz o czym rozmawialiśmy? - tata wysyczał to pytanie przez zaciśnięte zęby. Nikt się nie odezwał, ba każdy bał się nawet poruszyć. Każdy, z wyjątkiem Miko.
- Miałeś telefon w kieszeni, przez przypadek musiałeś wybrać mój numer. Słyszałam wszystko do momentu kiedy powiedziałeś te dwa kluczowe słowa, później sygnał się urwał. Nie mówiłam o tym nikomu. Uznałam, że to wasza sprawa...
- Tato? - powiedziałam
- I tak nie usłyszała byś dalej – ojciec zignorował moje pytanie. Miko uniosła jedną brew – nie odpowiedziała. Później nie było czasu by o tym pogadać. Więc próbowałem o tym zapomnieć. Jak wiecie w naszej relacji nic się nie zmieniło. Uznałem, że to niemożliwe, nienormalne, niewłaściwe, więc dałem sobie spokój. A później poznałem Samantę, resztę historii już znacie.
- Ha! A ty nadal się upierasz, że to my mieliśmy najlepsze kontakty ze swoimi partnerami? Wolne żarty Jack!!! - Miko wstała od stołu uderzając rękoma w jego drewniany blat.
- Mamo daj spokój – sapnął Alex. Ta cała rozmowa zaczęła mnie irytować. Wstałam od stołu i podeszłam do szafki na której leżał mój kask.
- Agnes, gdzie idziesz? - zapytał ojciec
- Na małą przejażdżkę. Zabieram Blade, nie szukaj mnie, sama wrócę do domu – powiedziałam wcale na nich nie patrząc.
- Kim jest Blade? - usłyszałam pytanie najmłodszego chłopaka. Nie zwróciłam jednak nań uwagi, zniknęłam w korytarzu. Muszę się przewietrzyć. Adrenalina – tak to jest to czego najbardziej mi teraz trzeba, a jeśli dobrze zagadam (w skrajnych przypadkach można użyć szantażu – dop. Kornelii) Blade powinna się zgodzić, najwyżej zabiorę Storma...

5 komentarzy:

  1. Super rozdział, bardzo mi się podobał i nie mogę się doczekać następnego :-)
    Pozdrawiam ;-)
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widzę moja kuzynka się spisała mimo że to totalnie odbiega od mojego pomysłu... Mimo to cieszę się że się podoba ;)
      Następny rozdział piszę już JA ;)
      Pozdrawiam **Sisi**

      Usuń
  2. Hej, żyjesz ;-) Wolę sprawdzić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak, żyję ;) mam małe problemy z komputerem ,rozdział będzie w środę obiecuję :3

      Usuń