Rozdział 4 – Zakazany
owoc
CZEŚĆ I CZOŁEM. Z TEJ STRONY KORA, KUZYNKA ZUZY. POPROSZONO MNIE BYM TO JA NAPISAŁA I OPUBLIKOWAŁA TĄ NOTKĘ IŻGDYŻPONIEWAŻ AUTORKA JEST NA WYJEŹDZIE... TAK WIĘC MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA (STARAŁAM SIĘ TRZYMAĆ POMYSŁU SISI). ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA.
Żadne z nas nie odzywało
się już ani słowem. Cisza, cudowna cisza...
- Agnes! Gdzie jesteście?!
- dobiegł krzyk z wnętrza bazy. Ta, moja cudowna cisza, właśnie
została bestialsko zakłócona.
- Młoda, tata cię szuka –
usłyszałam głos Blade. Odwróciłam się z cierpkim uśmiechem na
twarzy. Wstałam i weszłam do bazy wcale nie patrząc na
przyjaciółkę.
- Co się jej stało? -
usłyszałam przelotnie. Nie zwracałam na to uwagi. Wpatrzona w
podłogę szłam przed siebie. Nagle na coś wpadłam przez co
runęłam jak długa na ziemię. Podniosłam wzrok. Nade mną stał
tata. Uśmiechał się wyciągając dłoń w moją stronę.
Skorzystałam z pomocy.
- Po co mnie wezwałeś? -
spytałam.
- Chciałem cię przedstawić
Rafowi i jego rodzinie – powiedział. Bez słowa weszliśmy do
holu. Na środku stała para z dwójką dzieci. Mężczyzna był
średniego wzrostu, miał brązowe włosy i oczy, a na nosie czerwone
okulary. Obok stała kobieta o blond włosach i szarych oczach. Para
stała za zielonooką brunetką w moim wieku i niebieskookim
blondynem.
- Kochani, to moja córka,
Agnes – powiedział tata prowadząc mnie za ramiona w ich stronę –
Agnes, to jest Rafael Esquivel, mój stary przyjaciel i najlepszy
haker na świecie, jego żona Katy, córka Clara i najmłodszy syn
Larry.
- Jack, to jest twoja córka?
Przecież to wykapana Samanta! - Raf zaczął się śmiać
- Matko następny zaczyna! -
tata wywrócił oczami. - Tak mam 100% pewności, że to moja córka,
a to, że jest podobna do matki to już nie moja wina...
Wszyscy zaczęli się śmiać,
nawet Miko i Alex którzy chwilę temu tu przyszli.
- Tato, kto miał najlepszy
kontakt z botami? - spytał Larry ciągnąc ojca za rękaw koszuli.
Oczy wszystkich skierowały się na mojego ojca.
- Ja? Chyba was pogrzało! -
zawołał po czym skinieniem ręki zaprosił wszystkich do
prowizorycznego salonu umieszczonego na „piętrze” i postawił na
ławie szklanki z wodą.
- A nie?
- Nie! - prawie krzyknął
Jack
- To ciekawe kto niby? -
spytał Alex zwijając się ze śmiechu na białej kanapie.
- Raf - tata wskazał na
okularnika. Ten z kolei opluł się wodą.
- Miko! - krzyknął Raf
wskazując palcem na siedzącą obok czarnowłosą kobietę.
- Ja? To wam na wszystko
pozwalali!!
- Na wszystko? Jakbym
chociaż spróbował nie wykonać któregoś z poleceń Arcee, to
osobiście b mnie ukatrupiła – tata zerwał się z kanapy
rozlewając przy tym swoje picie.
- Przesadzasz... Nie dałaby
rady cię ukatrupić – Miko zaśmiała się upijając wodę ze
swojej szklanki.
- Tak? A to niby czemu? -
tata zrezygnowany usiadł z powrotem. Przysłuchiwałam się tej
kłótni z ciekawością. Tata często mówił o botach, kilka razy
nawet gadał coś przez sen, jednak bardzo szybko kończył te
rozmowy tak jakby chciał o nich zapomnieć. Czasem gdy o nich
pytałam zmieniał temat. Dlaczego to robił? Nie mam pojęcia...
- Ona cię kochała Jack,
zresztą ty ją także – Miko nagle spoważniała. Zatrzymałam
rękę trzymającą kubek w połowie drogi do ust. Skamieniałam.
Tata spuścił głowę. Miko kontynuowała – To była ta noc kiedy
twoją matkę oddano w ręce Airachnid, prawda?
- Skąd wiesz o czym
rozmawialiśmy? - tata wysyczał to pytanie przez zaciśnięte zęby.
Nikt się nie odezwał, ba każdy bał się nawet poruszyć. Każdy,
z wyjątkiem Miko.
- Miałeś telefon w
kieszeni, przez przypadek musiałeś wybrać mój numer. Słyszałam
wszystko do momentu kiedy powiedziałeś te dwa kluczowe słowa,
później sygnał się urwał. Nie mówiłam o tym nikomu. Uznałam,
że to wasza sprawa...
- Tato? - powiedziałam
- I tak nie usłyszała byś
dalej – ojciec zignorował moje pytanie. Miko uniosła jedną brew
– nie odpowiedziała. Później nie było czasu by o tym pogadać.
Więc próbowałem o tym zapomnieć. Jak wiecie w naszej relacji nic
się nie zmieniło. Uznałem, że to niemożliwe, nienormalne,
niewłaściwe, więc dałem sobie spokój. A później poznałem
Samantę, resztę historii już znacie.
- Ha! A ty nadal się
upierasz, że to my mieliśmy najlepsze kontakty ze swoimi
partnerami? Wolne żarty Jack!!! - Miko wstała od stołu uderzając
rękoma w jego drewniany blat.
- Mamo daj spokój –
sapnął Alex. Ta cała rozmowa zaczęła mnie irytować. Wstałam od
stołu i podeszłam do szafki na której leżał mój kask.
- Agnes, gdzie idziesz? -
zapytał ojciec
- Na małą przejażdżkę.
Zabieram Blade, nie szukaj mnie, sama wrócę do domu –
powiedziałam wcale na nich nie patrząc.
- Kim jest Blade? -
usłyszałam pytanie najmłodszego chłopaka. Nie zwróciłam jednak
nań uwagi, zniknęłam w korytarzu. Muszę się przewietrzyć.
Adrenalina – tak to jest to czego najbardziej mi teraz trzeba, a
jeśli dobrze zagadam (w skrajnych przypadkach można użyć szantażu
– dop. Kornelii) Blade powinna się zgodzić, najwyżej zabiorę
Storma...
Super rozdział, bardzo mi się podobał i nie mogę się doczekać następnego :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-)
***Niki***
Jak widzę moja kuzynka się spisała mimo że to totalnie odbiega od mojego pomysłu... Mimo to cieszę się że się podoba ;)
UsuńNastępny rozdział piszę już JA ;)
Pozdrawiam **Sisi**
Hej, żyjesz ;-) Wolę sprawdzić :D
OdpowiedzUsuńTak tak, żyję ;) mam małe problemy z komputerem ,rozdział będzie w środę obiecuję :3
UsuńCzekam ;)
OdpowiedzUsuń