Witam!
Tak, tak żyję i czuję się dobrze i inne takie.
Jak ktoś śledzi mojego bloga to wie, że dzisiaj miało się pojawić kolejne opowiadanie. No ale niestety mam dwa pomysły i chciałabym wiedzieć który bardziej wam odpowiada.
Pomysł 1: Historia opowiada o córce Megatrona. W młodości dziewczyna była świadkiem tortur na Autobotach co pozostawiło po sobie piętno w jej umyśle. Po przylocie na Ziemię zostaje komandorem Conów u boku ojca. Pewnego dnia jest świadkiem kolejnych tortur na pewnym Autobocie. Na szczęście udało się im zapobiec. Po uratowaniu bota postanawia się nim zająć póki nie dojdzie do siebie. Bot proponuje jej dołączenie do Autobotów co okazuje się nie być takie proste. Czy córka Lorda Decepticonów przejdzie na jasną stronę? I czy kiedykolwiek powie Botom o tym kim jest naprawdę?
Pomysł 2: Michael Black był pierwszym i jedynym człowiekiem na Cybertronie. Postanowił tam zostać i pomóc Autobotom w wojnie. By się zrewanżować Boty postanowiły dać mu zrobotyzowanego pająka dzięki któremu będzie mógł przyjąć formę Transformera. Michael zgadza się. Podczas wojny zakochuje się w pewnej fembotce z którą postanawia uciec na ziemię początkowo zmieniając jej formę na ludzie ciało. Wszystko wychodzi tak jak zaplanowali i udaje im się uciec. Na ziemi żyją już jako ludzie. Wkrótce później rodzi im się córka - Elizabeth. Krótko przed śmiercią rodzice tworzą dla niej tego samego transformatora co miał jej ojciec. Po śmieci rodziców Eliza wychodzi za ziemianina. Rodzi im się córka i jednocześnie główna bohaterka opowiadania. Dziewczyna wie o swoim pochodzeniu i na 16 urodziny dostaje od matki swojego transformatora któremu nadaje imię Arachno. Po przybyciu Autobotów na Ziemię postanawia do nich dołączyć i pomóc w wojnie. Czy dziewczynie uda się ocalić Ziemię i Cyberyron? Czy będzie w stanie pozostawić dawne życie by wrócić na planetę swoich przodków?
To jak? Które opowiadanie wydaje się wam ciekawsze? Powiem szczerze, że do każdego z nich mam już prolog i dwa rozdziały. Głosujcie ;) liczę na waszą pomoc :*
niedziela, 22 listopada 2015
wtorek, 3 listopada 2015
INFO!
UWAGA UWAGA!!!
IŻ, GDYŻ, PONIEWAŻ, MOJA JAKŻE WSPANIAŁA,
NAJUKOCHAŃSZA NA ŚWIECIE,
PRZYJACIÓŁKA, WŁAŚNIE SIĘ WYGADAŁA,
TO WYPADAŁOBY WYJAŚNIĆ O CO CHODZI.
OTÓŻ, JAKIŚ TYDZIEŃ TEMU WPADŁAM NA POMYSŁ
DOTYCZĄCY NOWEGO BLOGA!
TAAA... ALE CZY Z MOIM ZAPAŁEM DO ROBOTY,
DAM RADĘ POCIĄGNĄĆ DWA BLOGI?
WŁAŚNIE TO JEST PIERWSZA WIADOMOŚĆ.
MUSZĘ SOBIE ZROBIĆ PRZERWĘ Z TYM BLOGIEM,
NIE MARTWCIE SIĘ, WRÓCĘ JESZCZE W GRUDNIU! :)
POTRZEBUJĘ CZASU, A MAM MAŁE PROBLEMY RODZINNE I BĘDZIE CIĘŻKO...
BŁAGAM NIE BIJCIE!!!
WRÓCĘ DO TEGO BLOGA NA 1000% ALE POTRZEBUJĘ CZASU.
DRUGA SPRAWA TO NOWY BLOG.
POWINIEN POJAWIĆ SIĘ OKOŁO 21 LISTOPADA.
TEMATYKA BĘDZIE TAKŻE O TRANSFORMERS PRIME...
(TAA... JA O NICZYM INNYM NIE UMIEM PISAĆ, CHOCIAŻ
O TFP TEŻ PISAĆ NIE UMIEM, JESTEM DO KITU -.-)
WRACAJĄC... NIE BĘDĘ PISAĆ TEGO SAMA
POMOŻE MI MOJA KOCHANA NORIKO
(TO TA KTÓRA MNIE WYDAŁA XD)
MAM JUŻ PROLOG (MOŻECIE BYĆ DUMNI)...
NO I MAM NADZIEJĘ, ŻE KTOŚ BĘDZIE TO CZYTAŁ :)
TO BY BYŁO NA TYLE...
MIŁEGO WIECZORU :***
niedziela, 4 października 2015
Rozdział 5 - Nowy
Rozdział 5 - Nowy
Uwaga, uwaga! Powróciłam z nowym rozdziałem!!! Miłego czytania :*
Blade zgodziła się, jednak
oczywiście musiałam ją do tego namawiać. Pojechałyśmy poza
teren miasta.
- Na co tym razem masz
ochotę? - spytała mnie jakby niechętnie, jednak dobrze wiedziałam,
że sama ma chęć się trochę zabawić (bez skojarzeń! - dop.
aut.). Obie lubiłyśmy od czasu do czasu poczuć w żyłach
adrenalinę. Siedzenie całymi dniami w bazie nie jest dla mnie.
- Znajdźmy jakieś pachołki
Conów. Muszę sobie powalczyć – zawołałam.
- To co. Przekraczamy
dozwoloną prędkość, wdajemy się w pościg, a później rozwałka?
- zaproponowała
- Ty mnie jednak znasz
Blade. Za 5 kilometrów miniemy patrol. Dasz radę osiągnąć 250
km/h? - to pytanie był banalne. Dobrze wiem, że dla mojej
motocyklowej przyjaciółki taka prędkość to nic wielkiego.
Zapytałam tylko po to, by ją dodatkowo „zachęcić”. Cóż,
Blade nie co dzień zgadzała się na takie szaleństwa. Trzeba
korzystać puki można.
Tak jak obsprawiałam
niedługo później minęliśmy pseudo policję. Dwa Cony siedziały
nam na ogonie dodatkowo były z nimi te ich ludzkie atrapy.
Przynajmniej też sobie powalczę.
- To co mała, gdzie
jedziemy? - zacięcie w głosie Blade było wręcz rozbrajające.
- Opuszczona stacja paliw.
Mam ochotę coś wysadzić w powietrze. - zameldowałam.
- Wedle życzenia pani
kapitan – fembotka docisnęła gaz do dechy. Nasi „przyjaciele”
zostali daleko w tyle, ale mimo to żaden nie odpuścił. Cóż, nie
co dzień spotyka się Autobota w towarzystwie córki szefa ruchu
oporu najbardziej zagrażającego Decepticonom.
Pościg nie trwał długo.
Przy naszej prędkości droga do mojego celu zajęła nam tylko
jakieś 20 minut. Byłoby szybciej ale po drodze chciałam zaliczyć
kilka atrakcji takich jak: niedokończony most czy wysadzona kiedyś,
pomińmy fakt, że przeze mnie, tama. W czasie tych 20 minut nasz
ogonek powiększył się nieznacznie. Mieliśmy też kolegów z
powietrza. Co jak co, ale rozróba będzie piękna! To jest sztuka!
Stanęłyśmy przy tej starej ruinie. Cony od razu zaczęły atak.
Standardowy układ, ja zajmowałam się tymi ludzkimi podróbkami, a
moja przyjaciółka botami.
Jak się jednak okazało
Decepty trochę się podszkoliły od naszego ostatniego spotkania.
Dostałam kilka porządnych ciosów w brzuch. Z ust popłynęła mi
krew. Zabiłam kilku z nich, ale co z tego kiedy było ich coraz
więcej... Muszę to przyznać, kompletnie nie dawałam sobie rady.
Blade ledwo stała na nogach trzymając się za brzuch. Nogi się
pode mną uginały, nie miałam siły by dalej walczyć. Upadłam na
kolana pod wpływem mocnego ciosu. Zostałam przyszpilona do ziemi.
Resztkami sił przyczepiłam do kilku Conów mini-bomby. Zdetonują
się same za jakieś 6 minut. Jeśli mam zginąć to chcę mieć
chociaż pewność, że moi zabójcy będą martwi. Usłyszałam
chrupnięcie kości. Później poczułam ostry ból w lewej ręce,
tej w której trzymałam detonator. Zawyłam z bólu. Ręka
prawdopodobnie była złamana. Bolało jak cholera. Ktoś podciągnął
mnie do góry. Klękałam na ziemi patrząc spode łba na Cona
przystawiającego mi do czoła pistolet.
- A teraz dziewczynko
grzecznie powiesz nam gdzie jest wasza baza – powiedział ze
złośliwym uśmieszkiem
- Nic im nie mów! -
usłyszałam obok głos Blade.
- Idź się przetop gnoju –
wysyczałam posyłając tej ludzkiej karykaturze mordercze
spojrzenie.
- W takim razie zabierzesz
ze sobą tą tajemnicę do grobu... - ludź wyszczerzył się i już
miał strzelać kiedy nagle usłyszeliśmy za sobą nieznajomy głos
- Kono yō na fuzaketa taido hanmā ni jibun jishin o kyoka shinaide kudasai. Shu Megatron wa anata no kōdō ni manzoku shite iru koto wa hotondo arimasen...*
- Paniczu Yamanaka, bardzo przepraszam. - wyjąkał Decept odkładając broń. Odwróciłam głowę w stronę nieznajomego. Stał tam czarnowłosy chłopak o czerwonych oczach. Oparty był o maskę czarnego audi.
- Watashi ni sore o nokoshimasu. Samu wa, sorera no sewa o shimasu **
- Tak jest. Decepticony, odwrót! - zasalutował facet po czym cony zniknęły.
- Subete daijōbu?***- spytał podchodząc do mnie.
- Hai. Shikashi, watashitachiha eigo de hanasu koto ga dekireba? Fujūbun'na watashi wa Nihon o shitte imasu...**** - wyjąkałam tyle ile potrafiłam. Może i umiałam japoński w stopniu bardzo dobrym, ale w tym momencie nie byłam w stanie nic więcej wymyślić.
- Ależ naturalnie – szanowny „panicz Yamanaka” podał mi rękę. Gdy ją złapałam najzwyczajniej w świecie podciągnął mnie na nogi, a ja przywarłam po niego całym ciałem, tak, że stykaliśmy się czołami. - Ładna jesteś wiesz?
- A ty strasznie błyskotliwy. - wywróciłam oczami. Pachniał miodem lipowym i truskawkami.
- Wiem. Jestem Disuke Yamanaka, a ty panienko? - spytał ukazując mi rząd śnieżnobiałych zębów.
- Agnes Darby. Jesteś cholernie milusi jak na Cona – uśmiechnęłam się delikatnie. Chłoptaś całkiem fajny szkoda tylko, że jest Decepticonem. Po czym poznałam? To jasne, ma tatuaż przedstawiający ich znaczek na lewym barku.
- Źle! Nie jestem Conem, tylko szpiegiem. Pracuję dla twojego ojca. - jak to pracuje dla mojego ojca?! Czemu o niczym nie wiem?! Moja mina pewnie była strasznie śmieszna, bo czarnowłosy parsknął śmiechem. - Pochodzę z Japonii. Moja rodzina stworzyła ruch oporu który współpracuje z twoim ojcem. Wysłali mnie rok temu w szeregi Conów jako szpiega. Przez rok donosiłem twojemu ojcu o planach Conów. Właśnie miałem do niego jechać razem z Karasu***** .
- Dobrze, rozumiem, ale... Kim jest Karasu?
*Nie pozwalaj sobie na takie wybryki młotku. Lord Megatron raczej nie będzie zadowolony z twojego zachowania... ** Zostaw mi je. Sam się nimi zajmę. *** Wszystko w porządku? **** Tak. Ale czy moglibyśmy rozmawiać po angielsku? Słabo znam japoński... ***** Kruk
- Kono yō na fuzaketa taido hanmā ni jibun jishin o kyoka shinaide kudasai. Shu Megatron wa anata no kōdō ni manzoku shite iru koto wa hotondo arimasen...*
- Paniczu Yamanaka, bardzo przepraszam. - wyjąkał Decept odkładając broń. Odwróciłam głowę w stronę nieznajomego. Stał tam czarnowłosy chłopak o czerwonych oczach. Oparty był o maskę czarnego audi.
- Watashi ni sore o nokoshimasu. Samu wa, sorera no sewa o shimasu **
- Tak jest. Decepticony, odwrót! - zasalutował facet po czym cony zniknęły.
- Subete daijōbu?***- spytał podchodząc do mnie.
- Hai. Shikashi, watashitachiha eigo de hanasu koto ga dekireba? Fujūbun'na watashi wa Nihon o shitte imasu...**** - wyjąkałam tyle ile potrafiłam. Może i umiałam japoński w stopniu bardzo dobrym, ale w tym momencie nie byłam w stanie nic więcej wymyślić.
- Ależ naturalnie – szanowny „panicz Yamanaka” podał mi rękę. Gdy ją złapałam najzwyczajniej w świecie podciągnął mnie na nogi, a ja przywarłam po niego całym ciałem, tak, że stykaliśmy się czołami. - Ładna jesteś wiesz?
- A ty strasznie błyskotliwy. - wywróciłam oczami. Pachniał miodem lipowym i truskawkami.
- Wiem. Jestem Disuke Yamanaka, a ty panienko? - spytał ukazując mi rząd śnieżnobiałych zębów.
- Agnes Darby. Jesteś cholernie milusi jak na Cona – uśmiechnęłam się delikatnie. Chłoptaś całkiem fajny szkoda tylko, że jest Decepticonem. Po czym poznałam? To jasne, ma tatuaż przedstawiający ich znaczek na lewym barku.
- Źle! Nie jestem Conem, tylko szpiegiem. Pracuję dla twojego ojca. - jak to pracuje dla mojego ojca?! Czemu o niczym nie wiem?! Moja mina pewnie była strasznie śmieszna, bo czarnowłosy parsknął śmiechem. - Pochodzę z Japonii. Moja rodzina stworzyła ruch oporu który współpracuje z twoim ojcem. Wysłali mnie rok temu w szeregi Conów jako szpiega. Przez rok donosiłem twojemu ojcu o planach Conów. Właśnie miałem do niego jechać razem z Karasu***** .
- Dobrze, rozumiem, ale... Kim jest Karasu?
*Nie pozwalaj sobie na takie wybryki młotku. Lord Megatron raczej nie będzie zadowolony z twojego zachowania... ** Zostaw mi je. Sam się nimi zajmę. *** Wszystko w porządku? **** Tak. Ale czy moglibyśmy rozmawiać po angielsku? Słabo znam japoński... ***** Kruk
Tak mniej, więcej wygląda Panicz Disuke Yamanaka xD
Mam nadzieję, że polubicie tą postać (bo jak na razie to jest moim ulubieńcem ♥).
Jak myślicie, z kim będzie Agnes? Z Disuke czy Alexem? Z kim byście zeswatali naszą wojowniczkę?
sobota, 15 sierpnia 2015
Rozdział 4 - Zakazany owoc
Rozdział 4 – Zakazany
owoc
CZEŚĆ I CZOŁEM. Z TEJ STRONY KORA, KUZYNKA ZUZY. POPROSZONO MNIE BYM TO JA NAPISAŁA I OPUBLIKOWAŁA TĄ NOTKĘ IŻGDYŻPONIEWAŻ AUTORKA JEST NA WYJEŹDZIE... TAK WIĘC MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA (STARAŁAM SIĘ TRZYMAĆ POMYSŁU SISI). ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA.
Żadne z nas nie odzywało
się już ani słowem. Cisza, cudowna cisza...
- Agnes! Gdzie jesteście?!
- dobiegł krzyk z wnętrza bazy. Ta, moja cudowna cisza, właśnie
została bestialsko zakłócona.
- Młoda, tata cię szuka –
usłyszałam głos Blade. Odwróciłam się z cierpkim uśmiechem na
twarzy. Wstałam i weszłam do bazy wcale nie patrząc na
przyjaciółkę.
- Co się jej stało? -
usłyszałam przelotnie. Nie zwracałam na to uwagi. Wpatrzona w
podłogę szłam przed siebie. Nagle na coś wpadłam przez co
runęłam jak długa na ziemię. Podniosłam wzrok. Nade mną stał
tata. Uśmiechał się wyciągając dłoń w moją stronę.
Skorzystałam z pomocy.
- Po co mnie wezwałeś? -
spytałam.
- Chciałem cię przedstawić
Rafowi i jego rodzinie – powiedział. Bez słowa weszliśmy do
holu. Na środku stała para z dwójką dzieci. Mężczyzna był
średniego wzrostu, miał brązowe włosy i oczy, a na nosie czerwone
okulary. Obok stała kobieta o blond włosach i szarych oczach. Para
stała za zielonooką brunetką w moim wieku i niebieskookim
blondynem.
- Kochani, to moja córka,
Agnes – powiedział tata prowadząc mnie za ramiona w ich stronę –
Agnes, to jest Rafael Esquivel, mój stary przyjaciel i najlepszy
haker na świecie, jego żona Katy, córka Clara i najmłodszy syn
Larry.
- Jack, to jest twoja córka?
Przecież to wykapana Samanta! - Raf zaczął się śmiać
- Matko następny zaczyna! -
tata wywrócił oczami. - Tak mam 100% pewności, że to moja córka,
a to, że jest podobna do matki to już nie moja wina...
Wszyscy zaczęli się śmiać,
nawet Miko i Alex którzy chwilę temu tu przyszli.
- Tato, kto miał najlepszy
kontakt z botami? - spytał Larry ciągnąc ojca za rękaw koszuli.
Oczy wszystkich skierowały się na mojego ojca.
- Ja? Chyba was pogrzało! -
zawołał po czym skinieniem ręki zaprosił wszystkich do
prowizorycznego salonu umieszczonego na „piętrze” i postawił na
ławie szklanki z wodą.
- A nie?
- Nie! - prawie krzyknął
Jack
- To ciekawe kto niby? -
spytał Alex zwijając się ze śmiechu na białej kanapie.
- Raf - tata wskazał na
okularnika. Ten z kolei opluł się wodą.
- Miko! - krzyknął Raf
wskazując palcem na siedzącą obok czarnowłosą kobietę.
- Ja? To wam na wszystko
pozwalali!!
- Na wszystko? Jakbym
chociaż spróbował nie wykonać któregoś z poleceń Arcee, to
osobiście b mnie ukatrupiła – tata zerwał się z kanapy
rozlewając przy tym swoje picie.
- Przesadzasz... Nie dałaby
rady cię ukatrupić – Miko zaśmiała się upijając wodę ze
swojej szklanki.
- Tak? A to niby czemu? -
tata zrezygnowany usiadł z powrotem. Przysłuchiwałam się tej
kłótni z ciekawością. Tata często mówił o botach, kilka razy
nawet gadał coś przez sen, jednak bardzo szybko kończył te
rozmowy tak jakby chciał o nich zapomnieć. Czasem gdy o nich
pytałam zmieniał temat. Dlaczego to robił? Nie mam pojęcia...
- Ona cię kochała Jack,
zresztą ty ją także – Miko nagle spoważniała. Zatrzymałam
rękę trzymającą kubek w połowie drogi do ust. Skamieniałam.
Tata spuścił głowę. Miko kontynuowała – To była ta noc kiedy
twoją matkę oddano w ręce Airachnid, prawda?
- Skąd wiesz o czym
rozmawialiśmy? - tata wysyczał to pytanie przez zaciśnięte zęby.
Nikt się nie odezwał, ba każdy bał się nawet poruszyć. Każdy,
z wyjątkiem Miko.
- Miałeś telefon w
kieszeni, przez przypadek musiałeś wybrać mój numer. Słyszałam
wszystko do momentu kiedy powiedziałeś te dwa kluczowe słowa,
później sygnał się urwał. Nie mówiłam o tym nikomu. Uznałam,
że to wasza sprawa...
- Tato? - powiedziałam
- I tak nie usłyszała byś
dalej – ojciec zignorował moje pytanie. Miko uniosła jedną brew
– nie odpowiedziała. Później nie było czasu by o tym pogadać.
Więc próbowałem o tym zapomnieć. Jak wiecie w naszej relacji nic
się nie zmieniło. Uznałem, że to niemożliwe, nienormalne,
niewłaściwe, więc dałem sobie spokój. A później poznałem
Samantę, resztę historii już znacie.
- Ha! A ty nadal się
upierasz, że to my mieliśmy najlepsze kontakty ze swoimi
partnerami? Wolne żarty Jack!!! - Miko wstała od stołu uderzając
rękoma w jego drewniany blat.
- Mamo daj spokój –
sapnął Alex. Ta cała rozmowa zaczęła mnie irytować. Wstałam od
stołu i podeszłam do szafki na której leżał mój kask.
- Agnes, gdzie idziesz? -
zapytał ojciec
- Na małą przejażdżkę.
Zabieram Blade, nie szukaj mnie, sama wrócę do domu –
powiedziałam wcale na nich nie patrząc.
- Kim jest Blade? -
usłyszałam pytanie najmłodszego chłopaka. Nie zwróciłam jednak
nań uwagi, zniknęłam w korytarzu. Muszę się przewietrzyć.
Adrenalina – tak to jest to czego najbardziej mi teraz trzeba, a
jeśli dobrze zagadam (w skrajnych przypadkach można użyć szantażu
– dop. Kornelii) Blade powinna się zgodzić, najwyżej zabiorę
Storma...
poniedziałek, 6 lipca 2015
Rozdział 3 - Emocje to słabość
Rozdział 3 – Emocje to słabość (czyli ciąg
dalszy rozdziału 2)
- Agnes – odparłam.
Chłopak wyprostował się cały czas patrząc na mnie z dziwnym,
lekko podejrzanym uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na ojca. Zwykle
chodził naburmuszony, a teraz śmiał się jakby ktoś mu podał gaz
rozweselający. - Choć, ulotnimy się bo mam ich już dość.
Pociągnęłam chłopaka za
sobą, zostawiając naszych rodziców, a niech się sobą nacieszą.
Szliśmy przez część bazy
przeznaczoną dla botów. Ich pokoje, jakaś sala treningowa,
laboratorium i strata tata... Nagle z pokoju wyłonił się Strom.
Robot spojrzał na nas z dość dziwnym uśmiechem.
- Agnes, gdzie ty się
wybierasz? - zapytał. Serio, jakby nie wiedział.
- Oj, ty już dobrze wiesz
gdzie – zrobiłam głupią minę. Uwielbiam go denerwować, jest
taki rozwalający kiedy się wkurza
- Nie rób takiej miny –
zagroził. Patrząc na niego chciało mi się śmiać, ale
powstrzymałam się. Alex stał z lekko otwartymi ustami. - Twój
chłopak? Uuu... Agnes ma chłopaka!!!
- No chyba ci się mózg
przegrzał!!! - krzyknęliśmy jednocześnie
- Ja tam swoje wiem! Mnie
nie oszukacie – Storm znów się wyszczerzył. Alex poczerwieniał
na twarzy i wbił wzrok w czubki swoich czarnych trampek. Miałam
ochotę mu przygadać, ale Blade wystawiła głowę z pokoju
- Co tu się do cholery
dzieje?! - spytała karcąc brata swoim zabójczym spojrzeniem.
- Ni-Nic – jąkał się!
Ha ha! Storm się jąka!!! Ależ to miłe uczucie...
- Agnes? - he he, a teraz go
trochę wkopiemy. (Mała sadystka z tej dziewczyny – dop. aut.)
- On się zaczyna i próbuje
mnie wyprowadzić z równowagi! - naskarżyłam i jak małe dziecko
wskazałam na niego palcem.
- Zdrajczyni! - krzyknął.
Alex wybuchnął śmiechem tarzając się po podłodze. Ależ ja
byłam z siebie dumna ^^.
- Storm zaraz wyjdę z
siebie i stanę obok!!! - warknęła Blade strzelając mu z liścia.
Teraz nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać jak opętana. Jezu co
się ze mną dzieję?! Śmieję się po raz pierwszy od czterech lat.
Zwykle ukrywałam swoje emocje. Czyniło mnie to lepszą w walce.
Byłam jak ninja, cicha i z kamiennym wyrazem twarzy. Jak ten chłopak
mógł mnie tak zmienić? Jeszcze brakuje żebym się rozpłakała!
Nie ma o tym mowy! Nie płakałam od zaginięcia matki i tak ma
zostać! Z zamyślenia wyrwał mnie Alex
- To co chciałaś mi
pokazać? - spytał. Rozejrzałam się wokół. Botów nie było. Bez
słowa wyjaśnienia podbiegłam do małych drzwi na końcu korytarza
ciągnąc za sobą mego towarzysza. Wspięłam się na skalną półkę
z uśmiechem patrząc jak Alex próbuje się obok mnie usadowić.
Podciągnęłam go do góry. Los chciał, że pociągnęłam go tak
mocno, że chłopak stracił równowagę i runął na mnie jak długi.
Patrzyliśmy na siebie bez słowa. Jednak po chwili mój zdrowy
rozsądek wrócił.
- Mógłbyś ze mnie zejść?
- spytałam czerwieniąc się.
- A no tak, przepraszam –
wstał podając mi rękę. - Ładnie tu...
- Kiedy byłam mała często
tu przychodziłam, to było ulubione miejsce mojego taty kiedy był w
naszym wieku. - odparłam. Alex nic nie odpowiedział. Patrzył tylko
gdzieś ponad horyzont. Był nieobecny. Spojrzałam w dal. Było
widać zarysy ruin budynków miasta które już dawno zakończyło
swoją świetność. Czasem ciężko było uwierzyć, w to co ta
wojna zrobiła ze światem. Ulice miast, które kiedyś tętniły
życiem i kolorami, dziś były szare i pozbawione uczuć, zupełnie
jak ja.
- O czym myślisz? - spytał
niepewnie wciąż nie odrywając wzroku od ruin miasta.
- O tym jak by wyglądało
nasze życie gdyby nie było tej pieprzonej wojny – powiedziałam i
spojrzałam na jego rozpromienioną słońcem twarz. - A ty?
- O tym co powiedziała mi
Blade... - spojrzałam na niego zdziwiona. Blade plecie różne
rzeczy więc trochę się wystraszyłam – Spytała co ja takiego w
sobie mam, że tak na ciebie działam. O co jej chodziło?
- Może o to, że dzisiaj
śmiałam się pierwszy raz od czterech lat – powiedziałam cicho i
wbiłam spojrzenie w moje obwiązane bandażami nogi.
- Nie rozumiem
- Ah... Szkoda gadać, to
straaaaasznie długa historia – westchnęłam wbijając paznokcie w
piasek.
- Mamy czas, a ja bardzo
lubię słuchać – Alex posłał mi delikatny i szczery uśmiech.
- Więc, kiedy miałam pięć
lat Cony porwały moją matkę. Tata totalnie się załamał. Zmienił
się i to bardzo. Jego jedynym celem stało się uratowanie mamy,
czego nie osiągnął po dziś dzień. Obiecałam sobie, że mu
pomogę. Zaczęłam trenować, dążyłam i cały czas dążę do
perfekcji. Wyparłam się jakichkolwiek emocji. Po wielu latach
morderczego treningu stałam się bezlitosnym, cichym zabójcą.
Można powiedzieć, że jestem pewnego rodzaju ninja. Tata mianował
mnie na dowódcę i agenta wywiadu, a także szpiega. Potem
całkowicie pozbyłam się jakichkolwiek uczuć. Nawet, w stosunku do
ojca i przyjaciół. Ale ta zmiana wyszła mi na dobre. Emocje to
słabość, a jeśli chcę ocalić planetę, nie mogę być słaba.
He, he, wróciłam!!! Jestem taka szczęśliwa! Wątpiłam w moją wenę, ale ona powróciła!
Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta... Miłych wakacji!
sobota, 23 maja 2015
Rozdział 2 – Goście
Wstałam koło 6.00. Tata
siedział przy biurku pogrążony w głębokim śnie. Dziwne, zwykle
wstaje o 4.30. Korzystając z okazji, że tata śpi, postanowiłam
wybrać się na mały spacer.
Bez celu krążyłam po
dachach budynków jakieś 2 godziny. Nagle przede mną wylądował
helikopter. Wyciągnęłam pistolet. Nie miałam pojęcia kto siedzi
za sterami.
- Ei, spokojne to tylko ja!
- z kabiny wysiadł Bill, najlepszy kolega taty.
- Nie starasz mnie!
- Wsiadaj – rozkazał
otwierając mi drzwi z drugiej strony.
- Serio helikopter? -
zapytałam zapinając pasy
- Wiesz jaki jest Jack,
chciał mieć pewność że nic ci się nie stanie – Bill
uśmiechnął się. Tata czasem strasznie przesadza.
- Rozumiem go, ale
helikopter to już lekka przesada. Coś się stało, że aż tak
bardzo mu zależało bym trafiła do domu w jednym kawałku? -
zapytałam z poirytowaniem
- Tego przekonasz się na
miejscu.
Po kilku minutach byliśmy w
bazie. Tata czekał na nas na lądowisku.
- Dlaczego mi nie
powiedziałaś, że wychodzisz? - spytała dość spokojnym głosem,
coś ma podejrzanie dobry humor.
- Spałeś, wyglądałeś
tak uroczo, że nie chciałam cię budzić – powiedziałam
wyskakując z helikoptera. - Serio akurat helikopter?
- To dla bezpieczeństwa –
uśmiechnął się kiedy jechaliśmy windą
- Mam 16 lat! Umiem o siebie
zadbać!
- Wiem, ale i tak się
martwię. Nie chciałbym cię dopisywać do listy osób które
odeszły i raczej nie wrócą...
- Jesteś STRAAAAASZNIE
nadopiekuńczy!
- To po twojej babci
- Dziwne, ostatnio
stwierdziłeś, że partnerstwo ci się udziela – mówię serio!
Ostatnio suszył mi głowę opowieściami „Cóż to by było, jakby
boty nie wróciły na Cybertron”.
- Uuu, gdyby udzieliło mi
się do końca, nie dałbym ci żyć!
- Przeginasz trochę, chyba
nie było aż tak potwornie? Zwykle kiedy o tym mówisz jesteś
strasznie zadowolony...
- No nie wiem czy
wychodzenie gdziekolwiek bez opieki Arcee byłoby dla ciebie fajne –
tata znów się uśmiechnął, coś mi tu nie gra. Może się czegoś
napił?
- Ale jednak za nimi
tęsknisz – tata przytaknął – Pewnie dogadywały się z babcią
- Chciałabyś, nie
wytrzymałyby razem w jednym pomieszczeniu nawet 5 minut!
- Zmieniam temat, po jakiego
grzyba mnie tu ściągnąłeś? - spytałam
- Pamiętasz Miko?
- Mmm.. tak, a czemu pytasz?
- Cóż, mam zamiar odnowić
naszą drużynę. Jak na razie udało mi się ściągnąć tylko Miko
i jej syna.
- Ciekawie się zapowiada,
szkoda tylko, że nie będę miała okazji poznać twojej ukochanej
partnerki – zakpiłam kiedy dotarliśmy do holu.
W głównej części bazy
czekała Miko z jakimś chłopakiem, to pewnie był ten jej syn. Cóż,
spodziewałam się raczej małego chłopaczka, a nie dość
przystojnego nastolatka. Hmm, nawet nie wiedziałam, że Miko ma
syna.
- Agnes, ale ty wyrosłaś!
- Miko przytuliła mnie z całej siły. - Ostatni raz kiedy cię
widziałam byłaś jeszcze małą dziewczynką paradującą w
sukience, a teraz no proszę! Jesteś potwornie podobna do matki,
wiesz?
- Za to twój syn wcale nie
jest do ciebie podobny – odparł tata
- Jak nie? Wykapana mama –
Miko zmierzwiła chłopakowi włosy.
- Jasne, wmawiaj sobie! To
jest kropka w kropkę Rick! - Jack i Miko kłócili się przez kilka
minut. Jednak chłopak zaczął się do mnie uśmiechać
- Jestem Alex – powiedział
całując moją rękę – Miło mi cię wreszcie poznać...
Ciąg Dalszy Nastąpi...
***
Yeah! Udało się, mam rozdział nie jestem beznadziejna!!! Chyba :/
PRZEPRASZAM, za tak cholernie długą nieobecność, zgubiłam ten chujowy zeszyt (jak ktoś czyta mojego aska to wie o co chodzi)
Ale zeszyt się znalazł więc jest rozdział! :)
Proszę o komy, bo ostatnio coś mało komentujecie (chodzi mi o "Marzenia się spełniają") :(
Żeby nie było że wymuszam! Komentując pobudzacie mnie do działania, wy moje kochane Autobociki :*
Dobra, to na tyle. Miłego wieczorku :***
Ps. Teraz komy mogą pisać też osoby które nie mają konta a czytają moje wypociny :P
niedziela, 3 maja 2015
Rozdział 1 - Zdobycz
Szłam w kierunku domu w którym kiedyś mieszkałam jeszcze zanim wybuchła wojna z Conami. Przemieszczałam się dachami opuszczonych kamienic. Doszłam do starej spalonej kamieniczki i wskoczyłam przez okno prosto do mojego dawnego pokoju.
Był stary i strasznie zniszczony. Całe mieszkanie pokryte było sadzą. Rozejrzałam się trochę z nadzieją, że znajdę coś co ocalało z pożaru. Weszłam do sypialni rodziców. Przejrzałam każdy kąt nie odzywając się ani słowem. Wreszcie znalazłam starą szafkę taty, a w niej duże drewniane pudełko. Szybko włożyłam je do torby.
Nagle usłyszałam kroki. Chciałam wymknąć się przez okno, ale niestety wpadłam na te cholerne zamaskowane Cony!
Pewnie zastanawiacie się o co chodzi...
A więc tak, 11 lat temu naszą planetę napadły Cony pod dowodzeniem Shockwave'a. Ich szpiedzy pod postacią ludzi pustoszą ulice Nevady. Mój ojciec - Jack Darby, założył ruch oporu walczący z Deceptami (w sumie to teraz bardziej wielki oddział wojska). Mieszkamy w pierwszej bazie Autobotów, którą wyremontowaliśmy i przerobiliśmy na bazę wojskową. Obecnie mam 16 lat. Od 4 lat jestem szpiegiem i agętką wywiadu. Wcale nie jest łatwo być córką dowódcy, ale dla mnie to bułka z masłem. Bułką z masłem jest także ucieczka przed decepticońskimi pachołkami! No właśnie, co do ucieczki muszę się teraz wyrwać tym idiotom!
- Stać! - zawołał jeden z nich
- Zatrzymam się jak mnie złapiecie! - zawołałam wyskakując przez otwarte drzwi - Blade! Podjedź pod starą szkołę w centrum i czekaj na mnie!
Zapomniałam dodać, że Autoboty nie zjawiły się z pomocą. Zamiast tego na ziemię przysłali nam do pomocy swoich zwiadowców. Dwa młode, trochę niedoświadczone boty, rodzeństwo - Blade i Storm'a.
Ja nie mam nic do tego, że nikt z "Wielkiego oddziału Prima" nie przybył nam z pomocą. Oni mają swoje zajęcia na Cybertronie. Ale wracając do rzeczywistości:
Biegłam w stronę umówionego miejsca. Nagle jeden z Conów zepchnął mnie w ślepy zaułek i razem ze swoim koleżką zablokowali mi wyjście.
- Poddaj się! - rozkazali celując do mnie z pukawek, a ja posłusznie uniosłam ręce. - Podejdź tu!
Zrobiłam kilka kroków, później jednym szybkim ruchem wyciągnęłam katanę i skróciłam jednego szpiega o głowę, a drugiego przyparłam do ściany.
- Dawaj komunikator! - warknęłam
- Bo?
- Bo skończysz jak twój koleżka - i tak go zabiję ale trza to coś jakoś przekonać. Gdy tylko Con oddał to małe użądzenie został brutalnie zamordowany przez mój miecz :)
Mając pewność że nikt mnie nie śledzi poszłam na umówione miejsce gdzie czakała Blade w postaci motocykla.
- Do cholery Agnes! Twój ojciec mnie zabije!!!
- Było warto...
- Co odwinęłaś?!
- mam komunikator!
- Brawo ale teraz jedziemy do bazy!
Kiedy już dotarłyśmy do bazy, tata czekał na nas przy wjeździe. Był nieźle wkurzony!
- Gdzie byłyście?!
- Na wycieczce krajoznawczej do centrum miasta - powiedziałam
- Blade, miałyście tu być godzinę temu! - Zaczyna się!
- Jack ja...
- Tato, to moja wina, ja poprosiłam Blade żeby na mnie czekała i to ja biorę na siebie całą karę!
- Nie mam zamiaru was karać. Blade brat na ciebie czeka. - powiedział i zostaliśmy sami.
- Mam komunikator! - pochwaliłam się
- Brawo mała! A teraz idź się umyć - powiedział ścierając sadzę z mojej twarzy...
********************************
Hello, tu Zuza znalazłam trochę czasu i piszę podczas przerwy w wycieczce.
Mam nadzieję że rozdział się podoba :)
Pozdrowienia z Karpacza ode mnie i moich przyjaciółek: Zuzy, Magdy i Martyny ❤❤
- Stać! - zawołał jeden z nich
- Zatrzymam się jak mnie złapiecie! - zawołałam wyskakując przez otwarte drzwi - Blade! Podjedź pod starą szkołę w centrum i czekaj na mnie!
Zapomniałam dodać, że Autoboty nie zjawiły się z pomocą. Zamiast tego na ziemię przysłali nam do pomocy swoich zwiadowców. Dwa młode, trochę niedoświadczone boty, rodzeństwo - Blade i Storm'a.
Ja nie mam nic do tego, że nikt z "Wielkiego oddziału Prima" nie przybył nam z pomocą. Oni mają swoje zajęcia na Cybertronie. Ale wracając do rzeczywistości:
Biegłam w stronę umówionego miejsca. Nagle jeden z Conów zepchnął mnie w ślepy zaułek i razem ze swoim koleżką zablokowali mi wyjście.
- Poddaj się! - rozkazali celując do mnie z pukawek, a ja posłusznie uniosłam ręce. - Podejdź tu!
Zrobiłam kilka kroków, później jednym szybkim ruchem wyciągnęłam katanę i skróciłam jednego szpiega o głowę, a drugiego przyparłam do ściany.
- Dawaj komunikator! - warknęłam
- Bo?
- Bo skończysz jak twój koleżka - i tak go zabiję ale trza to coś jakoś przekonać. Gdy tylko Con oddał to małe użądzenie został brutalnie zamordowany przez mój miecz :)
Mając pewność że nikt mnie nie śledzi poszłam na umówione miejsce gdzie czakała Blade w postaci motocykla.
- Do cholery Agnes! Twój ojciec mnie zabije!!!
- Było warto...
- Co odwinęłaś?!
- mam komunikator!
- Brawo ale teraz jedziemy do bazy!
Kiedy już dotarłyśmy do bazy, tata czekał na nas przy wjeździe. Był nieźle wkurzony!
- Gdzie byłyście?!
- Na wycieczce krajoznawczej do centrum miasta - powiedziałam
- Blade, miałyście tu być godzinę temu! - Zaczyna się!
- Jack ja...
- Tato, to moja wina, ja poprosiłam Blade żeby na mnie czekała i to ja biorę na siebie całą karę!
- Nie mam zamiaru was karać. Blade brat na ciebie czeka. - powiedział i zostaliśmy sami.
- Mam komunikator! - pochwaliłam się
- Brawo mała! A teraz idź się umyć - powiedział ścierając sadzę z mojej twarzy...
********************************
Hello, tu Zuza znalazłam trochę czasu i piszę podczas przerwy w wycieczce.
Mam nadzieję że rozdział się podoba :)
Pozdrowienia z Karpacza ode mnie i moich przyjaciółek: Zuzy, Magdy i Martyny ❤❤
czwartek, 30 kwietnia 2015
Kochani, ważne info!!!
Otóż, wyjeżdżam na jakiś tydzień.
W niedzielę jadę w góry ze szkolną wycieczką,
a później na Śląsk do rodziny...
Pewnie się zastanawiacie co to ma wspólnego z blogiem?
No to tak, w sobotę pojawi się rozdział tego bloga więc się nie martwcie :*
ale nie dam rady się wyrobić z pozostałymi blogami ;(
Rozdziały pozostałych opowiadań spodziewajcie się 10 maja.
Na razie to tyle... Miłego wieczorku **Sisi**
poniedziałek, 20 kwietnia 2015
Prolog.
- Agnes! Myć się i do łóżka!! - zawołał tata z głównego holu bazy.
- Daj mi chwilkę! - poprosiłam
- Okey, ale za 10 minut sprawdzę czy śpisz! - Tata zerknął do mojego pokoju, a później zamknął drzwi. Gdy tylko wyszedł, wyciągnęłam z szafki białą kartkę. Był to list od mojej mamy.
"Kochana Agnes!
Jeśli znalazłaś ten list, to pewnie już mnie nie ma. Jednak musisz coś wiedzieć... Musiałam odejść, to była trudna decyzja, ale muszę Cię chronić. Miałaś wtedy 5 lat, więc nie wiele jeszcze rozumiałaś. Byłaś zbyt mała by wyjaśnić Ci powód mojego odejścia.
Pamięta, że zawsze będę przy Tobie i nigdy cię nie zostawie!
Kocham Cię - Mama"
W jednej chwili po mojej twarzy zaczęły lecieć łzy. Tak bardzo brakowało mi mamy. Kiedy odeszła miałam 5 lat, ale mimo to wciąż pamiętam tą noc...
Pewnie było już coś po 20.00. Bawiłam się w pokoju. Tata kazał mi iść spać. Jak zawsze mama opowiedziała mi bajkę o tacie i grupie Autobotów które uratowały naszą planetę. Ostatnie słowa które do mnie wypowiedziała to "Kocham Cię" po czym pocałowała mnie w czoło i wyszła.Przez długi czas nie mogłam zasnąć. Nagle usłyszałam płacz. Lekko uchyliłam drzwi pokoju. Mama płakała a tata obejmował ją. Stali tak dość długo. Później Sam (bo tak miała na imię) powiedziała ostatnie słowa "Jack, opiekuj się Agnes... Nie możesz pozwolić by te potwory ją zabiły!" po czym odeszła. Nie mam pojęcia czy jeszcze żyje. Tata nic mi nie mówi. Za każdym razem gdy o nią pytam zmkenia temat.
Tata nauczył mnie jak walczyć. Pokazał jak nie okazywać swoich słabości. Odłożyłam list Do szafki i pobiegłam Do łazienki. Umyłam się i przebrałam w stary dres. Rozpuściłam włosy i obejrzałam się w lustrze. Miałam długie czarne włosy i niebieskie oczy, co dość mocno kontrastowało z moją jasną cerą. Uśmiechnęłam się do siebie i jeszcze raz obmyłam twarz. Wróciłam do pokoju. Tata wszedł kilka minut po mnie.
- Czemu nie śpisz? - spytał siadając na łóżku
- Nie mogę zasnąć
- Płakałaś?
- Nie
- Nie kłam! - ostrzegł tata - Co się stało?
Bez słowa podałam mu list.
Czytał go bardzo uważnie.
- Kiedy to znalazłaś? - zapytał oddając mi kartkę.
- Kilka dni temu... był w szufladzie - odparłam - Tato, jaka ona była?
- Twoja Matka? Była wspaniała, kochała cię nad życie
- To czemu odeszła?
- Żeby cię chronić. Cony zagroziły że albo Do nich dołączy, albo cię zabiją
- Ciekawe czy jeszcze żyje - powiedziłam cicho
- Tego nie wiem... Ale nie możemy tracić nadzie. Trzeba wierzyć że jeszcze Do nas wróci.
- Zemszcze się! Zobaczysz!!!
- Hej kochana, masz dopiero 12 lat.. Na zemstę musisz poczekać!
No to prolog mam z głowy... Pierwszy rozdział w sobotę tak samo pojawią się rozdziały na innych blogach. Miłego czytania i zapraszam Do komentowania!!!
Ps. czytam każdy kom (więc mogą być strasznie długie) i zawsze staram się odpowiadać!!! Pozdrawiam ❤❤❤♥♥♥♡♡
Subskrybuj:
Posty (Atom)